Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2018

Dwa miesiące

Obraz
Za kilka dni miną dwa miesiące od naszego przyjazdu. Dwa miesiące od przeprowadzki... i tydzień przed kolejną. Tym razem już bezterminowo. Wynajęcie mieszkania w Szwecji okazało się bardzo trudne i frustrujące. Ponieważ mieszkanie, które zorganizował mój pracodawca, było wolne dopiero od marca,  dwa tygodnie przed przyjazdem musieliśmy pilnie znaleźć cokolwiek. Cokolwiek jest dużą, ale jednak, kawalerką. Staraliśmy się nie przerażać tą perspektywą i traktować ten czas jak eksperyment na żywym organizmie. Nie żeby przyjazd do nowego kraju z dwójką małych dzieci był dla nas niedostatecznie podnoszącym adrenalinę eksperymentem. Powoli to niełatwe doświadczenie dobiega końca, możemy więc zacząć podsumowywać: 1. Zasypianie w czwórkę jest błogie. Najbłoższe. 2. Ograniczona przestrzeń zmusza do większej liczby interakcji- większej bliskości. 3. Potrzebujemy mniej. Ale jedno pomieszczenie z kluczem w drzwiach jest niezbędne.  4. Kuchnia bez stołu i krzeseł to nie jest to. W ogóle to

Co tu dzisiaj dobrego?

Obraz
Cały tydzień pada i topnieje śnieg. Choć jest to już trochę męczące, bo bialy delikatny puszek zaczyna zamieniać się powoli w mojej głowie w białe gówno, to i tak staramy się cieszyć jak możemy tą piękną porą roku. Weronika np. postanowiła do pracy chodzić.  Z innych ciekawych sytuacji w kraju, który jest mitycznym rajem polskiej lewicy, a pieklem dla prawicy:) Na uniwersyteckim korytarzu pojawiła się informacja o proteście przeciwko odsyłaniu Afgańczyków. Segregacja śmieci , proza życia ale myślę, że warto wspomnieć. Temat przerabiany u nas bez większych sukcesów od kiedy pamiętam. Żadnych wynalazków, klasyczne pojemniki, dziesięć  rodzajów segregowanych śmieci. Z jedną małą różnicą: tutaj to funkcjonuje na 100% i nawet zapach jest przyjemny, taki słodki:) Co tu dzisiaj dobrego na obiad... Pod koniec roku Weroniki uczelnia ma się przenieść do nowego budynku w porcie. W zeszłym tygodniu miała tam zajęcia wdrożeniowe. Droga do pracy biegnie przez marinę. My

Cykliści i myśliwi

Obraz
Od razu po naszym przyjeździe zapisałam dzieci do przedszkola. A właściwie do kolejki, żeby się do przedszkola dostać. Dostaliśmy pismo, że dzieci dostaną miejsce najpóźniej w maju. Kontaktowałam się z urzędnikami i prosiłam o szybsze przyjęcie, ,,ponieważ Apolonia zacznie zerówkę w szkole w sierpniu i byłoby dobrze, gdyby poszła do niej z koleżankami z przedszkola i rozumiejąc język". Niestety, póki co dostałam odpowiedź, że raczej będzie to maj. Postanowiłam więc napisać do państwowej szkoły szwedzkiego dla imigrantów, czy mogą zorganizować lekcje dla moich dzieci. ,,Przedyskutujemy to w zespole i damy znać"- odpowiedzieli mailem tego samego dnia. Jest nadzieja.    Póki co, Piotr nawiązuje coraz lepsze relacje z przedszkolankami z ,,przedszkola otwartego" i poprosił je o mini lekcje dla Poli i Oliwera. Są po lekcji pierwszej : kolory :)  Pola nadal najchętniej maluje... ...a Oliwer najchętniej ją naśladuje :) Panie przedszkolanki codziennie pieką

Proza dnia po szwedzku

Obraz
Takie zdjęcia dostaję, kiedy jestem w pracy. ,,Jesteśmy na spacerze". Odpisuję bułeczkami cynamonowymi i kawą z mojej super maszyny. Nagroda pocieszenia. Po miesiącu pracy na jednym, ale pełnym etacie,  jestem mniej zmęczona, niż kiedy pracowałam w kilku miejscach, ale w mniejszym wymiarze godzin. Myślę, że poza mniej obciążającym intelektualnie i emocjonalnie charakterem nowej pracy ma to związek z nieodwożeniem i przywożeniem dzieci. Cieszę się porankami, kiedy wstaję po cichu o wpół do siódmej, jem śniadanie i piję kawę sprawdzając wiadomości, ubieram się i namalowuję twarz bez przerywania na wciąganie komuś rajstop, przekonywanie do włożenia bluzki z długim rękawem i odpowiadanie na pytanie, ile jeszcze dni do wolnego. Tylko przesyłam buziaka Poli, która otwiera jedno oko i wychodzę lekkim krokiem na autobus, pomimo, że mróz i śnieg. Wstawanie do pracy bez konieczności wyprawienia dwójki dzieci to coś pięknego. Bułeczki cynamonowe pachną na uniwersyteckim ko