Dwa miesiące

Za kilka dni miną dwa miesiące od naszego przyjazdu. Dwa miesiące od przeprowadzki... i tydzień przed kolejną. Tym razem już bezterminowo. Wynajęcie mieszkania w Szwecji okazało się bardzo trudne i frustrujące. Ponieważ mieszkanie, które zorganizował mój pracodawca, było wolne dopiero od marca,  dwa tygodnie przed przyjazdem musieliśmy pilnie znaleźć cokolwiek. Cokolwiek jest dużą, ale jednak, kawalerką. Staraliśmy się nie przerażać tą perspektywą i traktować ten czas jak eksperyment na żywym organizmie. Nie żeby przyjazd do nowego kraju z dwójką małych dzieci był dla nas niedostatecznie podnoszącym adrenalinę eksperymentem. Powoli to niełatwe doświadczenie dobiega końca, możemy więc zacząć podsumowywać:

1. Zasypianie w czwórkę jest błogie. Najbłoższe.
2. Ograniczona przestrzeń zmusza do większej liczby interakcji- większej bliskości.
3. Potrzebujemy mniej. Ale jedno pomieszczenie z kluczem w drzwiach jest niezbędne. 
4. Kuchnia bez stołu i krzeseł to nie jest to. W ogóle to nie jest.
5. Po ośmiu latach bez telewizora, trafił nam się ogromny okaz. Włączamy go, żeby dzieci oglądały bajki i oswajały się ze szwedzkim. Myśleliśmy, że nam też się przyda oswajanie, próbowaliśmy więc oglądać wiadomości i inne programy, jednak nie mamy cierpliwości do reklam. Ostatecznie więc nie będziemy mieli telewizora w nowym domu. Chociaż nadal się waham, bo dobrze wspominam wspólne oglądanie programów z rodzicami. No i lubię mecze.





Wujku Barcie - wiadro Haribo przyjechało tu z nami i służy nam wielofunkcyjnie. Pozdrawiamy!




U nas nadal zima. Fajnie fajnie, ale już dziękujemy.




Miałam ostatnio w pracy dzień wprowadzający dla nowych pracowników. Jedną z ciekawych prezentacji przedstawiła osoba z Działu Zrównoważonego Rozwoju.  Pokazała nam między innymi, że gdyby każdy człowiek żył tak, jak przeciętny Szwed, potrzebowalibyśmy 3,5 Ziemi, wskazując jak wiele jeszcze jest do poprawienia i zachęcając nas do różnych proekologicznych zachowań (np. organizowania video-konferencji zamiast spotkań wymagających dojazdów). 

Najbardziej zaskoczyło mnie rozwiązanie dotyczące chorobowego. Jeśli zachorujesz, zgłaszasz to w pracy i starasz się wykurować w domu. Dopiero, kiedy jesteś nieobecny dłużej niż osiem dni, musisz przynieść zwolnienie lekarskie. To samo dotyczy opieki nad chorym dzieckiem. Jak bardzo takie rozwiązanie odciążyłoby polskich lekarzy rodzinnych? Jaki ma sens wizyta u lekarza, kiedy masz gorączkę i nie jesteś w stanie do niego dojechać i robisz to tylko po to, żeby dostać chorobowe? Kiedy nie powinieneś narażać się na przeciągi i kontakt z innymi chorymi? I zarażać innych, na przykład niemowlęta czekające na szczepienie? Mnie zawsze krew zalewała, jak miałam iść z chorym dzieckiem do lekarza, żeby dostać na nie opiekę. Oczywiście tego nie robiłam przy znanych mi objawach, szłam dopiero, jak wyzdrowiało, ale musiałam takie osłabione dziecko narażać na kontakt z innymi, czekającymi w kolejce chorymi. To truizm, że ten system jest chory. Tutejszy będziemy dopiero testować, póki co Piotr był z dziećmi na wstępnym ,,przeglądzie" i zaskoczyło go, że na wejściu do kliniki wszyscy zdejmują buty i chodzą w skarpetkach.  I jeszcze to, że było tam pusto, miło i nikt się nie spieszył. Zapowiada się nieźle. 

Jeszcze jedno zaskoczenie, którym chciałam się z Wami podzielić, dotyczy mówienia po imieniu. Wiedziałam, że uczniowie zwracają się do nauczycieli po imieniu, ale nie sądziłam, że dzieci w ogóle do wszystkich dorosłych mówią po imieniu. Kiedy odbierasz syna ze szkoły, jego 9-letni kumple mówią do Ciebie ,,hej Kaziu", a dla dziecka przyjaciółki nie jesteś ciocią, tylko ,,Basią". Koleżanka w pracy powiedziała mi, że to jakiś premier czy działacz w latach siedemdziesiątych rzucił myśl, że może starczy już tego tytułowania i mówmy sobie po imieniu. Call me by my name ;D (kto nie widział jeszcze Call me by your name -polecamy). Jeśli nasze dzieci zaczną mówić do Was po imieniu, powstrzymajcie zmarszczone czoła - po prostu się zeszwedzili :)




Kto miał w piątek trzecie urodziny? 

Połykacz ognia

Piotr wychował sobie Polę do przynoszenia śniadania do łóżka.  Że ja nigdy na to nie wpadłam.

Na koniec akcent..hmm... Ezoteryczno - lękotwórczy:

SZOK! Czy wiesz, kto TO jest? Daj mi znać, żebym mogła spokojnie spać!😱
Czy Ciebie też ktoś ostrzegł? 😂

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ciąża po szwedzku

Poród w Szwecji

Swedish for immigrants czyli moje początki z językiem szwedzkim