O przeprowadzce, Brukseli i projekcie





Kolejna przeprowadzka. Miała być na mniej wariackich papierach niż ta poprzednia, ale wypadł mi wyjazd służbowy akurat w tym samym dniu. Na szczęście poprzedni najemca zgodził się, żebyśmy przewieźli rzeczy dzień przed odbiorem kluczy. 
Zaczynamy się powoli okopywać z naszej Willi Śmiesznotce. Piotr stwierdził przy składaniu mebli, że rysując dwa ludziki na instrukcji, Ikea ma na celu, żeby ludzie zjedli się nawzajem. Póki co nie jesteśmy pogryzieni, ale największe meble dopiero przed nami (i nie mamy wkrętarki)...
Czeka nas także mały remont: nowe tapety i malowanie ścian i stolarki. Mieszkanie wynajmujemy od gminy i miesiąc przed wprowadzeniem oglądaliśmy je wspólnie z inspektorem. Sympatyczny, ale człowiek niewielu słów, stwierdził, że mieszkanie jest w porządku i że wymieni tapetę w kuchni i pomaluje korytarz. My jednak, za bezcenną radą Fridy, wypisaliśmy wszystko, co chcielibyśmy, żeby zostało zrobione. Inspektor przyszedł jeszcze raz i na wszystko się zgodził :) Proście, a będzie wam dane :)
Jutro o siódmej wchodzi ekipa. Będzie Pan zadowolony:)

Nasz nowy dom jest pięknie położony: dziesięć minut od morza i od centrum miasta, w starej, bardzo zielonej (na to czekamy) dzielnicy. Najbardziej cieszą mnie drzwi w kuchni i mała zielona przestrzeń dla nas. W drewnianym kwietniku są posadzone... truskawki :) Przed domem mamy plac zabaw i wspólnotowe ławki i stoliki  z grillem - w środku już czeka węgiel i podpałka. Zauważyłam, że niektórzy mają też swoje grille i stoliki przy domach, więc grillowanie jest zdecydowanie w szwedzkim stylu.










Dzieci mogą SAME wychodzić na dwór. Coś pięknego. Ten żółty wysoki budynek w tle to szkoła, do której Pola zacznie chodzić od sierpnia.




Dokarmiamy dzikie zające marchewkami. Wielkanocnych dekoracji nie potrzeba :) (Mamo, czy on uniesie wszystkie prezenty, które narysowałam na liście?)


Jeden z Poli listów do zająca...

Dzień kobiet i nasza SIÓDMA rocznica ślubu cywilnego.  Piotr czeka na mnie z bukietem. W wazonie zrobionym z pojemnika nieużywanej ;) szczotki Ikea.

Ale wcześniej...
Na podróż służbową wyniosło mnie znowu do Brukseli. Stwierdziłam, że tym razem muszę zobaczyć trochę miasta, więc wstałam o szóstej, przestudiowałam mapę i ruszyłam. Zaskoczyło mnie, że idę 
uliczkami i schodami ciągle w dół. Stare centrum jest położone w dolinie, a uliczki nie są symetryczne, kilka prowadzi JAKBY w tym samym kierunku, no więc jakby trochę zabłądziłam. No ale życzliwe Brukselki wskazały mi drogę :)



Grand Place. Wieki Plac o siódmej rano. 




Zwiedzanie w pojedynkę nie jest dla mnie. Samemu nie chce się kawy wypić i  tylko ,,o, to by zwróciło jego uwagę, a tu moglibyśmy usiąść...



Ale fajnie tak zwiedzać wcześnie rano, bo ma się wrażanie, cytując klasyka, że MIASTO JEST NASZE ;)

O siódmej Bruksela się budzi. W centrum razem ze mną krążą dostawcy.




Czytałam kiedyś, żeby nie umawiać się w Brukseli pod pomnikiem z facetem na koniu.  Rzeczywiście, w ciągu godziny zobaczyłam trzech i chyba wszyscy mieli na imię Albert.



Nikt nie uprzedzał, że będą schody. Dużo schodów. Na mapie wyglądało zupełnie płasko.


Little Delirium, tu mogłoby być ciekawie...

Ale nie tym razem.




Europarlament. Byłam tu wcześniej na wycieczce z liceum, a teraz w pracy. Duże emocje.


Pierwsze i od lat planowane spotkanie w sprawie Young Carers w Europarlamencie. Projekt, w którym pracuję, ma na celu poprawę jakości życia i zdrowia psychicznego Young Carers, czyli Młodych Opiekunów. Kiedy np. jedno (lub oboje) z rodziców choruje przewlekle ( SM, depresja, rak, schizofrenia, uzależnienia, niepełnosprawność fizyczna i wszystko inne co uniemożliwia rodzicowi pełnienie swojej roli) i dziecko musi się nim zajmować lub w związku z jego chorobą jest obciążone innymi obowiązkami, system w większości krajów nie ma żadnych regulacji dotyczących wsparcia dla tych dzieci (wg statystyk jest to od 2 do 8 % populacji). Ok 40 % tych dzieci doświadcza zaburzeń psychicznych w dorosłości, wiele nie kończy szkół. Projekt ME-WE (www.me-we.eu) ma na celu m.in. zwiększenie społecznej świadomości istnienia tego problemu i opracowanie planów interwencyjnych dla poszczególnych krajów. Podczas sesji w Europarlamencie sześcioro Młodych Opiekunów podzieliło się swoimi poruszającymi historiami. Moja rówieśniczka drżącym, ale zdecydowanem głosem opowiedziała, że gdy miała siedem lat, jej rodzice się rozwiedli, ona została z mamą, a tata pogrążył się w alkoholizmie. Rok później u jej mamy zdiagnozowano stwardnienie rozsiane, bardzo szybko postępujące. Ośmiolatka zajmowała się domem, mamą i nauką. Tata nie pomagał jej, sam siebie nie ogarniał. Gdy miała siedemnaście lat, mama zamieszkała w domu opieki, a ona wprowadziła się do chłopaka. Trzy lata później mama przestała ją rozpoznawać, po kolejnych dwóch zmarła. Jej tata nie przyszedł na pogrzeb, bo był pijany. Po śmierci mamy dziewczyna podjęła studia, ale po roku jej ojciec miał wypadek i wymagał stałej opieki. Przerwała studia i kolejnych pięć lat zajmowała się tatą, aż do jego śmierci. Przez te wszystkie lata, w Finlandii, kraju z jednym z najlepiej funkcjonujących systemów opieki zdrowotnej, kiedy tygodniami była z mamą w różnych ośrodkach i szpitalach, nikt nigdzie nie zapytał jej jak sobie radzi, czy potrzebuje pomocy. Obecnie w Norwegii i Szwecji istnieje przepis zobowiązujący pracowników służby zdrowia do zadania tych pytań dzieciom chorych osób, jednak jest to jeszcze martwe prawo. Wiele jeszcze do zrobienia. Cieszę się, że pracuję w takim ważnym projekcie, który przyczyni się do poprawy jakości życia tysięcy dzieci i młodych dorosłych. Kiedy jestem zmęczona i mam ochotę nakryć się kocem, to przypominam sobie historie tych bardzo samotnych dzieci, które muszą stać się rodzicami dla swoich rodziców, zaniedbując swoje przyjaźnie i porzucając swoje marzenia.



Wracając do niedzieli, dodaję kilka zdjęć z naszego dzisiejszego spaceru. Jeden z tatów w otwartym przedszkolu powiedział Piotrowi, że przeprowadził się tu ze środka Szwecji i że latem jest TU PRAWDZIWA SZWEDZKA RIWIERA! Riwiero - czekamy!!! 😂 
Nasza Nasłonecznialnia


Mamo zróbmy piknik!


Nasz nowy cel niedzielnych spacerów- Zamek. 




            Myślimy, że każdy z odwiedzających będzie musiał zaliczyć fotkę na armacie :D 


Przypomniały nam się nasze zdjęcia z wilkiem w Starym Zoo.




Zamówiłam nowe okulary. Dostałam sms od optyka po szwedzku, że mogę już je odebrać. Google Translate postanowił nie pierwszy raz rozbawić mnie swoim tłumaczeniem :



Dzisiejszy wpis dedykujemy Asi, która urodziła wczoraj Jasia i potrzebuje czegoś do poczytania w szpitalu. Gratulacje Asia 💖💪💓 Asia ma Jasia 😁

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ciąża po szwedzku

Poród w Szwecji

Swedish for immigrants czyli moje początki z językiem szwedzkim