Zima pani kierowniczko.


Nasz bałwan zamienił się w Bukę.

U nas zima. Nie taki mróz jak u Was, doszedł zaledwie do minus osiem, ale generalnie trzyma w okolicy minus trzech. Autochtoni zgodnie powtarzają, że śniegu nie widzieli tu od lat. Niektórzy insynuują, że przyszedł za nami. Inni się cieszą, że lato w końcu będzie jak się należy. Może szwedzka Matka Natura jest sprawiedliwa. Poczekamy, zobaczymy.
Póki co Zima w Dolinie Muminków.


 Pani kierowniczko. Jak jest zima to musi być zimno. Takie jest odwieczne prawo natury!




Moja piątkowa droga do pracy:






Na szczęście to nie nasz :) 




Napadało, co? 


Z ciekawostek, pod supermarketem spotkaliśmy bibliotekobus. Nie mieliśmy kogo spytać, o co chodzi, ale domyślamy się, że o szerzenie czytelnictwa. Może za kilka lat skorzystamy.



W poniedziałek stawiłam się zgodnie z wezwaniem ;) u ginekologa na cytologię. Cały gang oczywiście mi towarzyszył. W klinice przy wejściu wszyscy zdejmują buty. Cicho, czysto i stylowo. Do gabinetu zaprosiła mnie pani doktor, poważna pięćdziesięciolatka w białym kitlu i rajstopach w kolorowe paski. Na mój komplement, że fajne rajstopy jak Pippi Langstrumpf, odpowiedziała nieco łagodniejąc, że to są właściwie barwy PRIDE i czy wiem, co to jest 😏😁 

Wynik przyjdzie pocztą, a na następną cytologię zaproszą mnie za trzy lata. 





W wirze tego tygodnia zapomnieliśmy o wizycie Oliwera u lekarza - bilans trzylatka. Kiedy zadzwoniłam, pani zaprosiła mnie na nowy termin w połowie kwietnia i poinformowała, że rachunek za tę wizytę, na którą nie przyszliśmy, przyjdzie pocztą. Mroczna strona systemu dosięgnęła naszych kieszeni.


Jeszcze edit z poprzednich postów: W pracy, jeśli jesz lunch, musisz go odpracować zostając pół godziny dłużej. Dwie piętnastominutowe fiki są wliczone w godziny pracy, ale lunch nie. Więc w praktyce trzeba być w pracy 8, 5 godziny. Na moje pytanie, czy nie mogę nie robić fik, ale jeść lunch zamiast tego i wychodzić po 8 godzinach, zaskoczony HRowiec wybąkał, chyba na wszelki wypadek, że nie. Może nikt przede mną nie podniósł ręki na fikę. No więc dobra. Staram się sobie powtarzać, że to eksperyment: popracować po szwedzku i zobaczyć jak to jest. Wszystko jest eksperymentem! Eksperymentuję więc 😑 

Co do wytrenowania Poli w przynoszeniu Piotrowi śniadania do łóżka: nazajutrz po opublikowaniu posta, Piotr dostał od Poli kolejne śniadanie. Muszę Was wtajemniczyć, że codziennie rano gotuję jajka i zostawiam kilka. Tego poranka jednak dzieci obudziły się wcześnie i zrobiłam im śniadanie przed wyjściem do pracy. Piotr, gdy się dobudził, dostał od Poli chleb, masło i dwa jajka. Nawet zrobił zdjęcie żeby mi się pochwalić. Usiadł wygodnie i zamachnął się jajkiem w talerz. Surowym :D  Pola dopiero zrozumiała, o co chodzi z tym gotowaniem 😛 

Jutro przeprowadzka. Zgodnie w odwiecznym prawem przeprowadzek, jeszcze przed przeniesieniem czegokolwiek, trzy razy byliśmy w Ikei. Ikea wygląda tu zupełnie jak Ikea. Ale jak spróbujemy hot dogów, to zdecydujemy czy naprawdę nie ma różnicy. 

Na koniec, dla najbardziej wytrwałych fanów, Mistrz przy pracy. ,,Tato, lepimy spindel!" Pająka znaczy.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ciąża po szwedzku

Poród w Szwecji

Swedish for immigrants czyli moje początki z językiem szwedzkim