Szwedzkie przedszkola



















Dowiedzieliśmy się już co nieco o szwedzkich przedszkolach. Pierwszą miłą niespodzianką jest to, że na plac zabaw może wejść każde dziecko, które ma ochotę. Dziś poszliśmy więc do przedszkola położonego 200 m od naszego domu, aby pobuszować na placu. Każda grupa ma swój budyneczek i swój mały plac zabaw, a duży, wspólny plac jest za budynkami. Efekt jest bardzo przytulny.
Grupy przedszkolne często są mieszane, np. 1-3 latki, 4-6 latki. Niektóre dzieci chodzą do jednej grupy, np. w mniejszych miejscowościach albo na małych osiedlach jest jedna grupa dla dzieci 1-6. Często też są prywatne osoby zajmujące się grupką dzieci. Jak można zorganizować naukę w takiej grupie? NIJAK 😀 Nauki rozumianej jako siedzenie przy stoliczkach i rozwiązywanie kart pracy nie ma wcale. Żadnych książek, żadnego siedzenia w ławeczkach. Nie ma angielskiego (więc jak to jest, że 10-latki rozmawiają z nami po angielsku? Zobaczymy co będzie w szkole) ani religii (w szkole też nie ma, jest wiedza o religiach, ale nie o jedynej słusznej). ,,Domki przedszkolne" mają różne pokoje, np. pokój do zabawy w dom, pokój do budowania z klocków, pokój z literkami, cyferkami i książkami, pokój do zabaw artystycznych... Dzieci dwa razy dziennie spędzają przynajmniej godzinę na dworze, niezależnie od pogody. W niektórych przedszkolach dzieci śpią na dworze w śpiworkach (zimą też). Rozumiemy już, dlaczego tylko my chodzimy jeszcze w czapkach i kurtkach, a Szwedzi pomykają na rowerach w marynarkach.



Wiele rozwiązań jest tego właśnie typu. Kawałek drewna z jednym elementem ekstra i już jest np. wyścigówka. 


A nie Volvo?

,,Sklep z lodami" zmajstrowany z europalet

Każda grupa ma swoją nazwę na domku. Tu są kraby. 


Zjeżdżalnia z prawdziwego zdarzenia. Do zjazdu chyba parami.




Czy Wy nakarmiliście dziś swojego Pana Nilsona?









Piotr upolował sarenkę podczas biegania.



Wczoraj w markecie zaskoczył nas widok Duniek. Czyżby wracały? A może nigdy stąd nie zniknęły? Pola nie wiedziała, co to. Wiecie, że wg Wikipedii to są Marmurki albo kule duńskie? Dla mnie to Duńki.




W mojej pracy wiosna jest już nieodwołalna: wyniesiono stoliki na zewnątrz. Trzy razy dziennie sępy  słońca tłoczą się w tej plamie błogości.

Wzdłuż wybrzeża liczba kół ratunkowych jest chyba większa od liczby śmietników.


Bunkrów nie ma, ale... 😍



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Ciąża po szwedzku

Poród w Szwecji

Swedish for immigrants czyli moje początki z językiem szwedzkim