Szwedzka szkoła




Kiedy pytamy Polę, czy chce mieszkać w Szwecji, czy w Środzie, odpowiada, że w Środzie, ale musimy zabrać ze sobą jej szkołę...






Jest dla nas wielkim i pozytywnym zaskoczeniem, jak bardzo Pola lubi chodzić do szkoły.

- Pola już mówi po szwedzku? - pyta Babcia.
- Nie wiem, ze mną nie pogada. Zna kilka słów i rozumie chyba trochę z tego, co do niej mówią.
- To jak sobie radzi w tej szkole?
- Nie wiem, ale codziennie wraca w podskokach i wykrzykuje,  że było bardzo fajnie. To jakoś się tam dogaduje chyba...

To dla nas zagadka. Wszyscy nam powtarzali, że dziećmi nie musimy się przejmować, one się odnajdą lepiej od nas. Nie inaczej. Pola często wraca z prezencikami i laurkami od koleżanek. Ale na pierwszym miejscu jest PANI (do Pań to Pola zawsze miała szczęście!).

Szwedzka podstawówka ma dziewięć klas, ale dzieci muszą zacząć od zerówki w wieku 6 lat. Nasza szkoła jest podobo bardzo duża (aż trzy klasy w roczniku!😂) i najstarsi, klasy 6-9, mają zajęcia w jakimś innym budynku, dzięki czemu najmłodsi nie wpadają na strasznych olbrzymów na korytarzu.

W Szwecji nie rzuca się dzieci na głęboką wodę, rodzice chodzą na początku z nimi: do przedszkola przez dwa tygodnie, do szkoły przez tydzień. Obowiązują na tą okoliczność specjalne dni wolne od pracy. Rodzice mają dzięki temu szansę poznać nauczycieli, inne dzieci i rodziców, budynek, zasady i ...szkolne jedzenie 😋. Jeśli chodzi o nauczycieli, to zaskoczył nas widok kilku wydziaranych drwali - nauczycieli zerówek i klas 1-3 😂.

Większość uczniów przyjeżdża do szkoły na rowerach, za szkołą jest więc ogromny parking rowerowy (zdjęcie dodamy w tygodniu:))


Klasa Poli liczy 20 uczniów, w większości chłopców. Nauczycielki są dwie, a właściwie dwie i pół: na trzy klasy zerówkowe, w każdej po dwóch nauczycieli, jest jeszcze jedna dodatkowa nauczycielka dla tych trzech klas, pracująca z uczniami indywidualnie, np. zabiera Polę i jeszcze jedną dziewczynkę i uczą się szwedzkich słówek.


Zerówki mają wspólny, osobny korytarz na parterze szkoły. Zajęcia trwają od 8:15 do 13:15, później dzieci mają świetlicę prowadzoną przez wysportowanych, młodych nauczycieli, którzy organizują zabawy ruchowe i tańce na dworze lub sali gimnastycznej. Na podwórku dzieciom wolno chyba wszystko: chodzą po drzewach i płotach, biegają, wspinają się i rozłażą po licznych zakamarkach.

 Do szkoły nie warto się spóźniać, bo zajęcia zaczynają się mniej więcej tak jak na tym filmiku:



Dzieci stoją na korytarzu i nauczycielka woła je kolejno po imieniu. Kuca, podaje rękę i mówi uśmiechnięta: ,,Dzień dobry Pola, życzę ci miłego dnia i zapraszam na zajęcia." Dzieci wchodzą do klasy, gdzie witają się z drugą nauczycielką lub nauczycielem (wymieniają się czasami, żeby wszystkie dzieci z zerówek poznały wszystkich nauczycieli. ) w której leci muzyka relaksacyjna i kładą się na dywanie. Kiedy są już wszyscy, Pani siada na dywanie, wita jeszcze raz dzieci i zaprasza do... wspólnego masażu😛😍. Dzieci masuję sobie nawzajem plecy piłeczkami do masażu...

W Szwecji wszyscy są ,,na ty", więc mówi się po imieniu do lekarza, wykładowcy, urzędnika, szefa, sąsiada, koleżanki swojej mamy czy... nauczyciela (do wszystkich oprócz króla :)). Pola w szkole stosuje się do tej zasady, ale w domu mówi ,,Pani dziś to i tamto".

 Klasa składa się z dwóch pomieszczeń: dużego, gdzie jest dywan, tablica interaktywna, regały i jeden duży stół do prac plastycznych, i mniejszego, gdzie też jest jeden okrągły stół i bardzo dużo sprzętu plastycznego. Obydwie sale są wykorzystywane jednocześnie, dzieci po prostu się rozdzielają, żeby sobie nie przeszkadzać. Ani w przedszkolach, ani w zerówkach nie ma żadnych książeczek. Nauczycielka drukuje materiały na bieżąco i dzieci wypełniają je podczas czasu na naukę.  Pola nie przynosi tych kserówek do domu, jedynie, codziennie, swoje prace plastyczne. Nie ma żadnych zadań domowych.

Nie organizuje się zebrań z rodzicami, rodzice zapraszani są indywidualnie i przychodzą razem z dzieckiem. Rodzice sami zgłaszają się do nauczyciela w celu umówienia spotkania, jeśli mają taką potrzebę. Raz w tygodniu nauczycielka wysyła rodzicom mailem newsletter z krótką relacją z minionego tygodnia i planami na następny, gdzie np. informuje o wyjściach do centrum sportu czy teatru. 

Wszystkie dzieci w Szwecji dostają w szkole obiad, te, które przychodzą przed ósmą też śniadanie, a te, które zostają w świetlicy- podwieczorek. Oprócz tego w klasie leżą owoce. Nie daje się dzieciom drugich śniadań (można dać jakiś owoc), zakazane jest dawanie soczków czy słodyczy.  W szkole nie ma sklepiku. Na obiad dzieci idą do stołówki, która jest w osobnym budynku. Wszystkie klasy mają swoją konkretną godzinę. Obowiązuje szwedzki stół 😁. Na środku stołówki ustawione są pojemniki z jedzeniem, dzieci ustawiają się w kolejce i nakładają sobie same NA CO MAJĄ OCHOTĘ 😍 (Żadnego ukrywania szpinaku w kubku!).  Nalewają sobie też same wodę albo mleko i mogą zabrać suchy chlebek (takie VASA) i masło, zawsze obecny dodatek do obiadu w Szwecji. Po obiedzie dzieci same wyrzucają resztki, segregują brudne naczynia i ,,odwieszają" krzesełka na stół. Poli zwykle bardzo smakuje jedzenie,  chociaż często nie potrafi nazwać, co jadła. Najbardziej lubi tacos, spaghetti, kotlety i inne ,,mięso" 😀 Pola jest godzinkę ,,na świetlicy" - czyli bawi się na dworze- więc załapuje się na podwieczorek. Narzeka, że w Polsce to były słodycze, a tu na podwieczorek mają normalne jedzenie, więc to nie jest podwieczorek. 




Klasa Poli nazywa się Ankaret, czyli kotwice, obok jest klasa Jollen - łódki.








To drzewo jest trochę za wysokie...


...Ale na każdym mniejszym ciężko znaleźć miejsce w czasie ,,świetlicy"
W  żywopłocie ukryty jest tunel...

... ale popularna jest też górna trasa.









W pierwszym tygodniu września obchodzony jest w Kalmarze Pride Week. W całym mieście powiewały tęczowe flagi,  wykładowcy nosili tęczowe rajstopy i broszki, dzieci malowały tęcze w szkołach, rodziny szły w wesołym pochodzie. Na pochodzie byliśmy, kontrmanifestantów nie było ;)
Pochód ochraniał jeden policjant z Polski i czterech ze Szwecji.



Przed szkołą Poli też było tęczowo

A tu jakaś inna jesienna impreza miejska, festiwal pływania na czymkolwiek 😀  (Z lewej strony, na wodzie, DJe :))


I jeszcze kilka jesiennych obrazków...



,,Nie ma fal" mógłby zaśpiewać Podsiadło. Nigdy nie ma fal, morze w Kalmarze jest jeziorem.












                Wygłodniała ekipa przyjechała do mnie i Fridy na lunch.



Zdziwił nas list zaadresowany do Apolonii... W środku znaleźliśmy zaproszenie na zapisy do drużyny hokeja! Hokej jest w Kalmarze bardzo popularny, a nam się kojarzy jedynie z jakimś kanadyjskiem serialem i Keanu Reevsem. Nazwisko na koszulce kuszące 😂. Ostatecznie Pola w tym roku się nie zdecydowała (jak zrozumieć komendy po szwedzku i to będąc w kasku?😨😁). 



Doskwiera nam brak rodziny i przyjaciół... może dołączysz do nas Ty? 😁
Tak tu tylko zostawię adresy z ofertami pracy...







Komentarze

  1. Świetnie się to czyta! Czekam na info kiedy będziecie w Polszy, żeby się spotkać na małe pogaduchy!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ciąża po szwedzku

Poród w Szwecji

Swedish for immigrants czyli moje początki z językiem szwedzkim